W ostatnich latach, w debacie publicznej coraz częściej pojawia się termin "płatki śniegu", odnoszący się do pokolenia dzieci i młodzieży nadmiernie chronionych przed stresem, krytyką i konfrontacją z rzeczywistością. Choć określenie to ma negatywny wydźwięk, dotyka ważnego zjawiska społecznego, związanego z brakiem kompetencji psychicznych i cyfrowych u młodych ludzi.
W kontekście coraz częstszych postulatów całkowitego zakazu publikacji wizerunku dzieci w Internecie, warto zastanowić się, czy nadmierna ochrona prywatności dziecka może nieść niezamierzone skutki. Czy cyfrowa nieobecność dzieci rzeczywiście im służy? A może prowadzi do braku odporności na wyzwania współczesności?
Czym jest sharenting?
Sharenting to zjawisko polegające na dzieleniu się przez rodziców informacjami, zdjęciami i materiałami związanymi z życiem dziecka, głównie za pośrednictwem mediów społecznościowych. Termin powstał z połączenia słów share (dzielić się) i parenting (rodzicielstwo) i odnosi się do praktyki, która z jednej strony ma wymiar emocjonalny i społeczny, a z drugiej budzi kontrowersje związane z prywatnością dziecka.
Wbrew powszechnemu przekonaniu, sharenting nie ogranicza się jedynie do publikacji zdjęć. To także teksty, cytaty, anegdoty i codzienne relacje, które tworzy rodzic. Problem nie polega zatem na istnieniu wizerunku dziecka w sieci, lecz na braku świadomości, kontekstu i zgody. Dlatego to nie sama publikacja jest ryzykowna, ale jej forma, intencja i zasięg.
Cyfrowa nieobecność dziecka – pozorna ochrona, realne konsekwencje
Coraz więcej rodziców i instytucji idzie w stronę przeciwstawnego bieguna: całkowitej nieobecności dziecka w przestrzeni cyfrowej. Z lęku przed potencjalnymi zagrożeniami eliminują one jakiekolwiek ślady obecności dzieci w Internecie, traktując przestrzeń publiczną jako miejsce domyślnie niebezpieczne. Tymczasem, jak podkreślają badaczki z NASK (2020), dzieci mają prawo do współtworzenia swojej tożsamości cyfrowej i uczenia się, jak odpowiedzialnie zarządzać swoim wizerunkiem.
Brak obecności dziecka w Internecie nie oznacza jego bezpieczeństwa, lecz często utratę możliwości edukacyjnych i społecznych. Co więcej, dzieci te nie uczą się zasad funkcjonowania w przestrzeni cyfrowej i nie rozwijają tzw. odporności cyfrowej.
Odporność cyfrowa, a "płatki śniegu"
Odporność cyfrowa (digital resilience) to jedna z kompetencji XXI wieku – oznacza zdolność dziecka (lub dorosłego) do świadomego i bezpiecznego poruszania się po świecie online, przy jednoczesnym zachowaniu wewnętrznej równowagi i krytycznego myślenia. To umiejętność radzenia sobie z hejtem, dezinformacją, presją grupy rówieśniczej, nadmiarem bodźców czy konfrontacją z opinią publiczną. Badania EU Kids Online (Smahel i in., 2021) jasno pokazują, że dzieci, które od najmłodszych lat miały kontakt z przestrzenią cyfrową w warunkach wspierających – tzn. pod opieką dorosłych, z wyjaśnianiem zasad i konsekwencji – wykazują wyższy poziom samoregulacji, odporności emocjonalnej oraz umiejętności ochrony swojej prywatności. Z kolei dzieci, które zostały od sieci całkowicie odcięte, gorzej radzą sobie z nawigacją w świecie informacji i reakcji społecznych.
To właśnie w tym kontekście rodzi się zjawisko tzw. „płatków śniegu” – dzieci i młodzieży o wysokiej wrażliwości emocjonalnej, ale niskim przygotowaniu do konfrontacji ze światem zewnętrznym. Ich kruchość nie wynika z tego, że spotkały ich trudne doświadczenia, lecz z faktu, że nigdy nie nauczono ich, jak sobie z nimi radzić. Zamiast budować kompetencje, chroniono je przed światem – co w dorosłym życiu owocuje lękiem, unikiem i nadwrażliwością społeczną. Świat cyfrowy przestaje być dla nich przestrzenią eksploracji – staje się źródłem zagrożenia, lęku i frustracji. Nie dlatego, że jest obiektywnie niebezpieczny, ale dlatego, że brakuje narzędzi, by go rozumieć i interpretować.
W tym kontekście sharenting – odpowiednio prowadzony i poprzedzony rozmową – może pełnić rolę wstępu do nauki obecności, prywatności, zgody i samoświadomości cyfrowej.
Czego uczy nas model holenderski?
Holandia od lat zajmuje czołowe miejsca w rankingach dotyczących jakości życia dzieci i ich poczucia dobrostanu. Raport UNICEF (2017) oraz analizy socjologiczne i psychologiczne wskazują, że holenderskie dzieci są jednymi z najszczęśliwszych na świecie – i to niezależnie od statusu materialnego czy modelu rodziny.
W czym tkwi sekret? Jak wskazano w analizie opublikowanej przez Zwierciadło (2025), kluczem jest filozofia codziennego wychowania. Holenderscy rodzice nie izolują dzieci od wyzwań – ani społecznych, ani emocjonalnych, ani tych wynikających z obecności w świecie. Pozwalają im uczyć się na błędach, doświadczać odpowiedzialności, eksplorować świat relacji i konsekwencji. Nie oczekują perfekcji – wspierają autonomię. W kontekście cyfrowym ta postawa przyjmuje formę towarzyszenia, a nie kontrolowania. Dziecko nie jest pozostawione samo sobie, ale też nie jest usuwane z przestrzeni publicznej. Holenderscy rodzice uczą obecności – świadomej, odpowiedzialnej i osadzonej w rzeczywistości. Zamiast zakazywać wszystkiego „na wszelki wypadek”, uczą, jak podejmować decyzje z rozsądkiem.
To podejście pokazuje, że prawdziwe bezpieczeństwo dziecka nie leży w jego ukryciu, ale w przygotowaniu. Nie polega na tym, by nie pokazywać go światu, ale by ten świat najpierw mu objaśnić.
Jak budować dojrzałą narrację o dziecku w przestrzeni cyfrowej?
Rozwiązaniem nie jest ani bezrefleksyjny sharenting, ani całkowity zakaz publikacji. Rozwiązaniem jest świadoma obecność, budowana z dzieckiem, a nie obok niego. To proces, w którym dzieci uczą się: czym jest prywatność, jak wygląda zgoda, jak reagować na nieprzyjemności w sieci.
Publikacja wizerunku dziecka może być okazją do rozmowy, refleksji i nauki. Dzięki temu, kiedy dorosną, będą gotowe nie tylko na obecność w Internecie, ale też na świadome zarządzanie swoją tożsamością publiczną.
Dzieci potrzebują obecności - tej świadomej, opartej na zaufaniu i rozmowie. Potrzebują przestrzeni, w której mogą popełniać błędy i uczyć się na nich, zamiast być izolowane od każdego potencjalnego ryzyka. Paradoksalnie - całkowite ukrycie dzieci przed światem w imię ich ochrony może prowadzić do ich bezbronności. Bo nie da się przygotować do życia, nie mając z nim kontaktu. Zamiast więc wprowadzać zakazy, które mają uciszyć lęki dorosłych, postawmy na edukację, relację i budowanie kompetencji cyfrowych od najmłodszych lat. Dzieci nie znikną z przestrzeni publicznej – ale mogą nauczyć się, jak być w niej mądrze, bezpiecznie i z godnością. A to, w dłuższej perspektywie, jest silniejszą ochroną niż jakikolwiek filtr prywatności.